top of page

O śmierci boga w człowieku i...

śmierć boga-świata w człowieku:


... o tym jak ten człowiek trwa we śnie na szczycie swojej wieży Babel, zbudowanej na micie chrześcijaństwa i cywilizacji (zachodniej)... Mówiąc to mam na myśli, że cywilizacja i chrześcijaństwo są sztucznymi bożkami, w odróżnieniu od świata-boga (i daru życia wobec samego gatunku ludzkiego), który jest piękniejszy człowiek jest w stanie wyśnić, czy zbudować... I to ten świat-bóg ma ostateczne słowo w zanadrzu i jeśli cywilizacja i wiara w chrześcijańskiego transcendentnego boga są zachłyśnięciem się człowieka własnym tworem, czyli wieżą Babel, to ta wieża w końcu się zawali... Dlatego, że zbyt daleko jest zbudowana od prawdy i natury. Chrześcijański transcendentny, "doskonały" bóg stoi w opozycji do niedoskonałego świata i jest wręcz mu wrogi. Dla mnie to co zwę bogiem i bogiem w człowieku jest niedoskonałe i ulega rozpadowi i jest śmiertelne. Zaraz przejdę do tej kwestii. Chodzi o "podlewanie i pielęgnowanie" boga, jak głupio to teraz nie brzmi.


Czy ja sam jestem przebudzony z tego snu? Na pewno smutny i zagubiony i zapomniany... Wtajemniczeni będą wiedzieli, kto jest "inspiracją" do tej "przypowieści" w formie dwóch wideo. Jedna wersja jest zdołowana. Druga to wersja "widły". Jeśli chodzi o pierwszą część słów w video, patrz w przypowieść: UNIO MISTICA. Druga mówi o tym, że dla dzisiejszego człowieka Natura przestała żyć. Ogień w niebie wciąż płonie, modre wody wciąż łkają, taniec drzew dalej trwa, zimny wiatr wciąż wieje, tylko człowiek tego nie dostrzega. W ten sposób natura-widzialny i namacalny bóg umiera w ogóle, gdyż to właśnie człowiek jest elementem go ożywiającym... By taki bóg żył potrzebny jest ktoś w kim on żyje. Być może wszystko w świecie jest zbudowane tak, że jeśli nie jest podlewane i pielęgnowane obraca się w chaos i nieświadomość. Człowiek jest istotą zdolną do bycia najbardziej świadomą, ale... czy rzeczywiście jest? Bowiem, dlaczego świat idzie w ŚLEPY zaułek?


Ostatnia część tekstu mówi o tym, że człowiek składa WSZYSTKO co wartościowe na ołtarzu sztuczności i nieprawdy, łącznie z bogiem i trwa we śnie. Ten sen, obawiam się, będzie już wieczny...



Skąd Nietzsche wiedział, że bóg umarł? Wydaje ci się, że to pytanie na które nie da się udzielić odpowiedzi...? A jednak:


Otóż umarł wieloma rodzajami śmierci, gdyż bóg jest pojęciem szerokim, o wielu znaczeniach... Po pierwsze, chrześcijanom wydaje się, że szklanka bytu jest do pełna, podczas, gdy ona jest do połowy pusta... To jest rzeczywistość! By bóg żył musi być ktoś w kim on żyje.... Mówiąc tutaj bóg, mam na myśli widzialne światło i piękno świata... Otóż bóg przestał być słońcem (słońce nie jest żarówką, ani nawet po prostu elektrownią atomową... cywilizowany człowieku... nie jesteś w stanie stworzyć słońca...), nocą i drzewami. Stał się abstrakcją! Stał się, na dobrą sprawę, niczym, stał się "transcendencją". Widać to po architekturze świątyń przypominającą sztukę abstrakcyjną. Im więcej abstrakcji "tym lepiej". Tym owo "nic" bardziej doskonałe. W naszej rzeczywistości nie ma jednak nic doskonałego. Doskonałość absolutu? Spiritus esencja świata? Spirytus chrześcijański to głównie alkohol i trucizna ludzi i świata... Samo istnienie wystarczy, nic już "nie trzeba" skoro jest ten spirytus... Chrześcijaństwo to zwulgaryzowany platonizm (idealne zaświaty, absolut), taki słabszej jakości alkohol dla ludu, niż ten który spożywał Platon. W naszej rzeczywistości nie ma też nic stałego, platońsko-chrześcijański transcendentny absolut, to wyimaginowana oś w której miałoby kręcić się wszystko co zmienne. Gdzie jest ta oś w rzeczywistości? "Istnieje" ona tylko w naszej głowie. Idąc tym tropem, bóg przestał być prawami matematycznymi i fizycznymi, gdyż jest zbyt dużo chaosu i spontaniczności w świecie, bez której nie istniałoby życie na ziemi. Bóg jednak gra w kości... sądzić inaczej to porzucić własną integralność jako istoty żywej, myślącej, odczuwającej na rzecz boga i transcendencji, w które mam odwagę nie wierzyć...!

Bóg przeto przestał być demiurgiem... Entropia i porządek w kosmosie nie są żadnym dowodem na istnienie osoby, która miała by być budowniczym świata i nas zabierać na swoje łono po śmierci.

Jest teoria ewolucji. JEST teoria przypadkowość zaistnienia całego życia! Jednocześnie bóg przestał być dobry i milutki, oswojony i udomowiony. A jeśli tak go postrzegamy, to czy jest on jeszcze autentycznym bogiem? (Tak samo jest z nauką-wielkim śledztwem, które wykazało ewolucję świata ożywionego, czy wszechświata. Jeśli oswoimy naukę i uczynimy z niej jedynie "rozrywkę" dla umysłu, pozbawimy uczuć, to czyż nie będzie też martwa? Dawkins powiedział, że jest dumny z bycia człowiekiem, gdyż ludzie ODKRYLI naukę. Ja bym też się pod tym chętnie podpisał)


Wiara w osobowego boga jest w ogóle niedorzeczna.


Jeśli droga życia-ewolucja (rozwój ludzkiego gatunku) jest jak ciemny las to wy wyszliście na tę jasną polanę-zwiecie ją bogiem… a tam są dalej jeszcze drzewa przed wami! Nic nie jest jeszcze kompletne i ustalone.


Ja próbuję ten porządek burzyć, gdyż uważam go za szkodliwy dla świata i ludzi jako takich, gdyż nie prawdziwy. Na kłamstwie o zaświatach, ludzkość daleko nie zajedzie. Jak ogarniasz wyobraźnią tę moją, skąd inąd, głęboką, metaforę na końcu, to... Spoko. Dodam też jeszcze na zakończenie prozaiczną prawdę, że bóg stał się zabobonem XXI wieku po prostu (patrz przypowieść: "O kościołach").


Na zakończenie (o czym w następnej "przypowieści" pt. "O transcendencji"), powiem jeszcze, co następuje. Otóż, nie jest tak, że transcendentny świat nieczłowieczy, nie istnieje. On w jakiś sposób jest. Natomiast my fizycznie nie mamy do niego wstępu. Czy za życia, czy po śmierci. Z tej racji, że nasze dusze- świadomość wygenerował fizyczny proces ewolucji. Notabene proces ciężki, ślepy i okrutny. Tworzące Ciało (tkanka ewoluującego Życia) doprowadziło nas do widzenia i obcowania ze Słowem. Tudzież bogiem-światem. Prawda jest ciężka, szpetna i trudna najczęściej. Kto jeszcze jest w stanie wyjść jej na przeciw?


Zaświaty nie istnieją dla nas fizycznie, a nasze przeczucia co do nich są zbyt niedoskonałe jako istot z tego świata. Przez wiarę w zaświaty, widzialny bóg w człowieku umiera. Wiara w zaświaty mówiąc w skrócie jest złożeniem boga, niedoskonałym, delikatnie powiedziawszy, ludziom w ofierze. Mówiąc mniej delikatnie zacytuję Nietzschego: "I Bóg ma swoje piekło. Jest nim jego miłość do ludzi". Kto ma uszy niechaj słucha. Mało człowiekowi, że uczynił ziemię sobie "poddaną", chce jeszcze by sam bóg-niebo schyliły się i ugięły ku niemu jak sługa. Z jakiej racji? Z żadnej racji, bo racją ani mądrością nie jest źle-egoistyczna, źle-zwierzęca natura. Nieprzezwyciężona-jak powiedział by F. Nietzsche.


śmierć boga-świata w człowieku (wersja widły):

Na koniec agresywne zniszczenie świętobliwej światłości ("woda dla umarłych") w wykonaniu Non Opus dei... i DOBRZE...!




0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

UNIO MISTICA

bottom of page