O pogaństwie i chrześcijaństwie
- kozmokosma
- 20 sty 2023
- 6 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 21 paź 2024
Tu wymienię stopnie do wynaturzenia duchowo-religijnego:
Najpierw wierzono w bogów.
Później boga.
Później Chrystusa.
Na końcu kazali wierzyć już tylko w kościół!!!
Żyjemy w okropnie sztucznych czasach i zinstytucjonalizowanych czasach. Np. od edukacji mamy tzw. szkołę i belfrów, pomoże nam policja, od ludzkiej rozmowy mamy płatnych psychologów, a od spowiedzi płatnego księdza... Zmierzam tu do tego, że religia też staje się bardzo sztucznym tworem, już nie tak spontanicznym. Wszystko traci swoje liście i igły i sierść wypada, albo zostaje wydepilowana laserowo. Z trywialnej perspektywy kościół to firma usługowa, teatr i mafia na kółkach. A usługowa dlatego, że sprzedaje między innymi miejsca w niebie, nie tylko za cenę pieniędzy, ale też opresji "boskich" prykazów i ogłupiania, stosowanych na wiernych. To okropne, że coś co ma kojarzyć się ze świętością, prawdą czy dobrem tak daleko od tego odbiega. No właśnie prawdą... Wielu ludziom, nie tylko religijnym wydaje się naturalnym, że szklanka bytu jest pełna, zwyczajnie z racji tego, że istnieją i to złudzenie wzmacnia jeszcze religia, choć jest to zupełnie nienaturalne. Spójrzcie jak "cieszy się" rodzina na pogrzebie, że bóg zabrał jej kogoś bliskiego. Dziecko naturalnie to odczuwa (przynajmniej ja tak miałem jako dziecko później przypomniałem sobie o tym). Chodzi mi o to, że dojrzalszy jest powrót do takich naturalnych korzeni, niż sztuczna żarówka w zaświatach do której lecimy jak ćmy. Księżycem trudniej się kierować... Myślę, że dajmy na to, pogańscy Słowianie mieli taką naturalną intuicję, co więcej ich religia opierała się na tym co widzieli, czuli itd. a nie na prykazach z zaświatów, a tak naprawdę habitów. Oni sami stworzyli swoją religię, spontanicznie, tak jak powstali. Bez udziału stwórcy. I czcili samo stworzenie dlatego, czcili słońce-Swaroga. Gdybym jeszcze umiał marzyć marzył by mi się powrót do tego w dzisiejszych czasach! Nie mam tu na myśli mody na brody u mężczyzn i ograniczenia się do robienia sobie szopki, czy hobby z pogańskiej duchowości i wąskiej wiedzy na temat przeszłości zaczerpniętej z Internetu, która i tak jest mocno zmyślona przez dzisiejszych. Może sam teraz zmyślam, ale bardziej mi się to podoba co zmyślam, niż ta moda na modern-wikingów, łączonych z modern-Słowianami zajadających słowian burgery... Co nieco też czytałem, na te tematy i sporo pamiętam do tej pory, z resztą nie ma wiele źródeł też, bo Słowianie nic sami praktycznie nie spisywali do średniowiecza. Wszak wiemy, że byli Indoeuropejczykami (zbieżność mitologii ludów indoeuropejskich), zachowały się tradycje, symbole, nazwy miejscowości, znaleziska archeologiczne i zapisy "obiektywnych" kronikarzy (które często brzmią groteskowo i śmiesznie jak każda propaganda... zwłaszcza ta, która ma na celu obrzydzenie jakiegoś narodu, czy grupy), czy wydźwięk języków słowiańskich (języki słowiańskie, jak sama nazwa wskazuje (ludy posługujące się tym samym słowem, w przeciwieństwie np. do Niemców), są bardzo podobne i rozdzieliły się późno, co ciekawe np. w polskim zachowały się dawne samogłoski "ą" i "ę" (Polacy-Francuzi Słowian... ;P), w czeskim mniejsza ilość samogłosek, zaś we wschodniosłowiańskich miękkość/śpiewność), i mamy lingwistykę porównawczą. To może wystarczy, żeby się wypowiedzieć, nieco na temat ich duchowości, z przeszłości, ale ta przeszłość nie jest do końca martwa. Mamy pogańskie święta, "boże narodzenie", czy "Wielkanoc". "Boże narodzenie" to był punkt przesilenia, jednocześnie święto słońca ("gwiazda betlejemska" to oryginalnie solarny symbol, tak samo "kolędowanie" od koła, czyli, przede wszystkim, symbolu słońca) i zmarłych (np. nakrycie przy stole dla zmarłego przodka, obecnie zbłąkanego wędrowca). Zimowe słońce było obietnicą, że minie wielka noc i zima i nastanie wiosna, na płaszczyźnie duchowości również (patrz: W kOle ciągłej przemiany). Także nie dość, że Słowianie najprawdopodobniej akceptowali śmierć i noc, to jeszcze wierzyli w życie. Wspomnianą Wielką-noc można, a nawet trzeba interpretować, jako śmierć, swego rodzaju "rzekę zapomnienia" (zainteresowani powinni widzieć czyje to sformułowanie), której nie da się "przepłynąć" jako jednostka, ale jako część przyrody już w przenośni: tak! Nie da się przepłynąć jako jednostkowa dusza, ale jako część uniwersalnej "duszy świata, już tak. Jako część, przyrody w której wszystko obumiera i odradza się. Niby banał... Ale tylko niby... W człowieku posiadanie potomstwa powinno być gloryfikacją cyklu odradzania, z jednoczesną akceptacją śmierci, "wielkiej Nocy", czy obumierania, czy jeszcze: "jak zwał"... Na ziemiach polskich rozpowszechniony był kult Swaroga, może tak bardzo ze względu na gorące lata. Tak kult słońca jako czegoś pięknego, co istotnie daje życie, oddawanie czci bogom po prostu w lesie, gdyż to najpiękniejsza świątynia. Bóg chrześcijan jest natomiast nietrafionym domysłem, że poza światem stoi jakiś stwórca, co niby też dał życie i zabierze później do siebie i każe w dodatku negować naturalne instynkty (np. imię Mokosz pochodzi najprawdopodobniej od mokrości... a Maryja to lilia (nie)czystości, albo zwyczaj polewania młodych dziewcząt wodą, w śmigus-dyngus, aby były mokre... świadczy tylko o otwartości i "naturalnie niewinnym" podejściu do seksualności). Pogańską cześć dla świata i siebie jako jego części, chrześcijańska propaganda nazwała prymitywnym (jak można zauważyć wielu do dziś ludzi opiera swoją wiedzę o "straszliwym pogaństwie" na średniowiecznej anty-propagandzie pisanej przez np. germańskich mnichów na usługach feudałów), a tak naprawdę samo czci tylko siebie poprzez śmierć (niebo)... Chrześcijaństwo to alienacja ze świata ("jam jest tym co zwyciężył świat"-podobno powiedział Jezus, zapewne w dobrej wierze, jeśli to w ogóle powiedział, najpewniej włożono mu to w usta i przeinaczono do tego). I tak tą piękną żywą tradycję spaliła chrystianizacja w imię światłości, oświecenia i "miłości bliźniego". Było to jednakże, pewnie bardziej podyktowane tym, że władcy wprowadzający porządek feudalny władcy, chcieli chrystianizacji dlatego, że zgadzało się to z wizją jeden bóg-jeden władca. Badania szkieletów z wykopalisk (już schrystianizowanej Słowiańszczyzny, gdyż wcześniej stosowano całopalenie) wskazują, że im bardziej rósł w siłę porządek feudalny tym lud pracował ciężej i żyło mu się gorzej. Ale dziś u nacjo-katolików w Polsce modna jest maksyma, że gdyby nie chrześcijaństwo Polanie byli by pół zwierzętami leśnymi i ciemnym ludem. Twierdzę, że ci Polanie byli może światlejsi niż my dzisiaj pod wieloma względami, i żyło im się lepiej bez chrześcijaństwa i instytucji wyzysku przez klikę wybranych (panów feudalnych)... Wiemy, że słowiańscy poganie mieli coś w rodzaju plemiennej demokracji i np. zwoływali wiece kilku plemion na czas wojny np. gdzie wybierano wojewodę (tego co przewodzi wojom). Z kolei to, że chrześcijaństwo wybiło się na największą religię na świecie, to też wcale nie była konieczność, a może przypadek, w podupadającym cesarstwie rzymskim, w ów czas (podupadania tego cesarstwa) rywalizowały różne kulty np. Mitry. No i oto mamy to co mamy, rządy chrześcijaństwa w Polsce i średniowiecza (trzeba zaznaczyć, że sami ludzie w średniowieczu uznawali starożytnych za mądrzejszych). Średniowiecze jest wygodne, połączone z lukrowaniem sobie duszy przy jednoczesnym miłym nadgniłym zapachu wieczności... Otóż wieczność... po co umieć chodzić, kiedy się "chodzi po wodzie z Jezusem", wystarczy puścić bąka i mówić, że nauczyło się latać. Dziś potwór zwany bogiem-przez chrześcijan cię nie pożarł, składaj mu więc dziękczynienie. A jak cię już pożre to mu podziękuj "wróciwszy na jego łono", tylko, że wtedy cię już nie będzie. A ty zakonnico zmarnuj sobie życie na przygotowaniu na życie wieczne u Pana... Tym co tego nie chcą zalecał bym jednak przelewanie się w świat. Co więcej Nietzsche, jak sobie wyobrażał Jezusa, mówił iż gdyby nie umarł on w tak młodym wieku być może odwołałby swoją naukę o niebie... To ostatnie co napisałem traktowałbym nie jako dosłowne przypuszczenie, ale raczej zasygnalizowanie czegoś ku rozwadze. Mianowicie tego, że Jezus być może był kimś w rodzaju poganina czczącego piękno świata ziemskiego, tylko, że dorobił do tego zgubną ideę "nieba" po śmierci.

Na koniec taka ciekawostka, która niech mówi sama za siebie. Samo słowo "święty" oznaczało co innego u pogan, niż u chrześcijan. U pogan oznaczało tyle co: "mocny", "silny". Stąd np. sławny: "Święto-Wit", co znaczy tyle co: "mocny pan", bądź: "mocny wojownik" (słowiańskie słowo "wit" ma związek z "witjaz", "wiciądz", czyli tyle właśnie co wojownik, słowo "pan" jako takie jest pochodzenia irańskiego), mylnie nazywany Światowidem, jak przezwali go romantycznie usposobieni badacze dziewiętnastowieczni, z racji tego, że jego posągi miały cztery twarze, jakby patrzące w cztery strony świata (notabene były odnotowane takie posągi, od Rusi, aż do Połabia, także Świętowit (to nazwa też zrekonstruowana dziś), był bóstwem charakterystycznym dla Słowian ogólnie. Słowianie nie gęsi i swoją odrębność mieli... Z kolei u chrześcijan słowo święty oznacza, tyle co słaby i służalczy, świętoszkowaty. Sam język naszych przodków był bardziej żywy, bogaty np. staropolszczyzna, teraz wszystko jest uproszczone, takie super funkcjonalne, zamerykanizowane.
W skojarzeniu z resztą tekstu, dajmy na to: nikt nie nazywa się w dzisiejszych czasach np. Jarogniew. Co, nieco głupkowato, tłumaczy się na: ten co ma gniewne jądra. Przynajmniej słowa: jary, jędrny i jądra mają ten sam źródłosłów. Cóż za "straszliwe pogaństwo"! A może to wykastrowane ze wszystkiego chrześcijaństwo (a co za tym idzie i jego wyznawcy) to tak na prawdę "straszliwe chrześcijaństwo". Słowianie śmieli też np. nazywać się Radosław. Przecież trzeba się umartwiać. A imię Dobromir to przecież już w ogóle oznacza zło wcielone. Albo Zbigniew, czyli ten co wyzbywa się gniewu... Przecież trzeba być próżnym, zacietrzewionym i się pieklić o huj wie co, jak przystało na "porządnego obywatela"...
Ilustracje zdjęciowe to prześmiewcza dywersja na chrześcijaństwo-katolicyzm, którego wielu ludzi mówiąc delikatnie ma po dziurki w nosie żyjąc w Polsce. Ale na początek "memy" o pogaństwie, dla równowagi. Myślę, że poganie mieli większe poczucie humoru pod względem obrazów uczuć religijnych także... I narażę się przez to na gniew dziadów-pradziadów.


=
Comments