top of page

O mędrcach

  • Zdjęcie autora: kozmokosma
    kozmokosma
  • 20 sty 2023
  • 2 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 11 cze 2024




W tej oto przypowieści nie będę się rozpisywał za długo. Napiszę tylko, że dochodzę do takiego wniosku, że najsławniejsi mędrcy świata człowieczego, zawsze szukali ucieczki od świata nieczłowieczego, czyli natury rzeczy. Np. Platon uciekał przed zmiennością i niestałością w "świat wiecznych ideii", Jezus "do nieba" przed grzechem, Budda i spadkobierca filozofii Wschodu-Schopenhauer w Nirwanie, przed Samsarą, czyli cyklem reinkarnacji, na ziemi, które jest cierpieniem. Kant szukał linii obrony przeciw wnioskom z własnych myśli ("usunął pewność, aby zrobić miejsce dla wiary", okej...). I tak można by pewnie wymieniać jeszcze długo. Inaczej widzę tutaj widzę Nietzschego, który szukał drogi jak od świata nie uciekać, chodzi mi tutaj o to co nazywał upojeniem dionizyjskim i potwierdzenia dla istnienia w jego strasznych aspektach, a także pochwałę pracy od podstaw: "Nie można się nauczyć latać od razu latając", "Żeby wstąpić do królestwa niebieskiego trzeba stać się jako dzieci, jednak my mężami staliśmy się, przeto pożądamy królestwa ziemskiego"-takie dwa cytaty przychodzą mi teraz do głowy. Polecam przeczytać książkę Nietzschego "Narodziny tragedii", co do omawianej kwestii. Wracając do kwestii upojenia dionizysjkiego, tak Nietzsche widział "istotę" świata, która nawet z niszczeniu i umieraniu wszystkiego, znajduje swoje potwierdzenie, niejako się nimi cieszy tak jak rodzeniem i tworzeniem żywych istot. Nie ma innego świata i być może innej drogi dla wspomnianego świata.


Spróbuję to omówić używając jako punktu zaczepienia, jednych ze słów Nietzschego zanim zwariował, zapisane w jednym z listów: "Dionizos przeciw Ukrzyżowanemu". Po pierwsze przyczyną obłędu było niezrozumienie go przez szare owcze masy, które składają sobie w ofierze wszystkie wybitne jednostki. Tak jak było np. z ukrzyżowanym Jezusem. Tak też się stało z Nietzschem. Ale sens tych słów jest jeszcze inny... Chrześcijaństwo siedzi głębiej w nas niż może się wydawać. Nawet ateistom, czy konsumpcyjnym hedonistom, którzy niby je odrzucili. Jezus mówił, że świat jest kompletny o boga w niebie, w ten sposób to niszcząco-tworzące, wiecznie obracające się, dionizyjskie koło życia, zatrzymało się na rzecz transcendentnego boga. Bóg ten umarł (omawiam to gdzie indziej). Prawdziwy świat nie jest kompletny i zatrzymany, to wieczna rzeka. We wszystkim tym jest zakorzeniona jest nietzscheańska idea nadczłowieka. Ona siedzi głębiej niż człowiek-szare-owcze masy, które mylą się co do wszystkiego. Czy one są warte tego, co krzyżują? A jeśli one zwą się dzisiaj "człowiekiem". To czy patrząc w ich bezdenną marność, znowuż ku nadczłowiekowi nie kierują się nasze oczy? Reasumując wieloznacznie ja stać będę do końca po stronie Dionizosa tutaj. Krótko podsumowując obłęd Nietzschego pod koniec jego życia... Powiem odważnie, że to nie filozofia Nietzschego była przyczyną jego obłędu, lecz to obłęd świata i ludzi go "zwyciężył" z racji "przewagi liczebnej". Dlaczego napisałem iż: "powiem odważnie", a dlatego, że to świadczy iż świat i ludzie są autentycznie szaleńcami...!



 
 
 

Comments


bottom of page